Rzadko zdarza mi się promować wymagające czy czasochłonne przepisy, po prostu nie lubię spędzać w kuchni zbyt dużo czasu. Czasem trafiam jednak na przepis, który warte jest poświęcenia mu większej ilości czasu. Tak właśnie jest w przypadku przepisu na pesto paprykowe, którego pochłonęło mi prawie 4h. Na koniec jednak doszłam do wniosku, że przepis jest absolutnie wyjątkowy i angażujący w miły i przyjemny sposób, zaś jego główny sekret tkwi w doborze świeżych i soczystych składników (papryk z lokalnych upraw i dobrej oliwy z oliwek).
Zaczynam od umycia papryki i pokrojenia jej w podłużne kawałki, które układam na blaszce z papierem do pieczenia. Paprykę polewam oliwą z oliwek, solę, posypuję rozmarynem i pieprzem a następnie zapiekam około 40 min w 120 stopniach. W trakcie pieczenia przynajmniej raz podlewam paprykę oliwą z oliwek, żeby za bardzo nie wyschła. Po wyjęciu kawałków papryki wkładam je do słoika, zalewam oliwą z oliwek, zakręcam szczelnie i odstawiam na 1h w temperaturze pokojowej.
Po godzinie wyciągam zawartość słoika, dodaję orzeszki pinii (mogą być też orzechy nerkowca, słonecznik), 2 łyżki startego, twardego sera (najlepiej parmezan) i miksuję wszystko blenderem na gładką pastę. Pesto ma lekko słodki smak, pasuje idealnie do makaronów lub jako pasta kanapkowa, super komponuje się z oliwkami i mozzarellą.
Składniki:
- 4 duże papryki
- oliwa z oliwek
- rozmaryn
- garść orzeszków pinii (lub nerkowca)
- starty parmezan
- sol i pieprz