W tym nieprzewidywalnym i dziwnym czasie, gotowanie stało się moją ostoją, moim narzędziem odzyskiwania równowagi. Zawsze tak było, że relaksowałam się w kuchni, na pewien czas jednak o tym zapomniałam, głownie za sprawą innych, mniej przyjemnych obowiązków, które skutecznie odciągały mnie od kuchni i oddalały od mojej prawdziwej natury. W okresie kolejnego odseparowania społecznego, znów dane było mi odkryć jak bardzo gotowanie, szczególnie dla siebie, jest przyjemną i relaksującą czynnością oraz najczystszym wymiarem miłości do siebie. Rytuał komponowania posiłku z intencją zaspokojenia swoich kulinarnych pragnień, biorący pod uwagę upodobania a także potrzeby naszego ciała na składniki pokarmowe, jest niczym medytacja. Nie odmawiajmy sobie teraz tej rozkoszy. Nie karćmy za wieczorne kolacje, za te późno zjedzone kawałki ciasta, lampkę wina. Odpuśćmy sobie, wyluzujmy, zwolnijmy. Nawet te nie do końca zdrowe składniki naszych dań, jeśli będą zjedzone z intencją dobra, samozadowolenia, umilenia swojej egzystencji, z pewnością wyjdą nam na dobre.
Rozpieszczanie siebie najlepiej wychodziło mi jesienią i zimą. Obecnie jest ku temu znacznie więcej powodów. Dlatego nie przestaję eksperymentować, poszukuję nowych inspiracji w kuchniach świata, a ostatnio znów mam sentyment do kuchni koreańskiej. Omlet z kimchi, pierożki mandu czy te ułożone w uroczych miseczkach przystawki banchan, no i mój ukochany bibimbap, czyli danie sezonu jesień zima. W dobrych koreańskich restauracjach, których nie brakuje w Berlinie, zdarza mi się jeść go z także w wersji mięsnej, z tradycyjną, koreańską wołowiną o nazwie bulgodi (nie mylić z buldogiem :P). Tradycyjnie danie to serwuje się w gorących misach glinianych, prosto z pieca, gdzie na koniec jest zapiekane.
Dziś pokażę wam przepis na, umówmy się, zbliżoną do tradycyjnej recepturę na wegetariański bibimbap, jednak w wersji urozmaiconej łuskanymi nasionami konopi zamiast sezamu. Lekko orzechowe wykończenie nasion oraz ich delikatny smak są miłym urozmaiceniem dania. Nie ma też co do tego wątpliwości, że nasion konopi są znacznie zdrowsze niż sezam, choćby ze względu na obecność pełnowartościowego białka czy aż 3 grup kwasów EFA. Aby w daniu nie zabrakło sezamowego akcentu, nieco zmodyfikowałam sos, dodając do niego sporo oleju sezamowego oraz pasty miso, która powstaje ze sfermentowanej soi i jest mocno słona.
Przepis na wegetariański bibimbap z nasionami konopi
Składniki na 2 porcje dania:
- 150g ryżu
- 100g liści szpinaku lub jarmużu (mogą być mrożone)
- 2 ząbki czosnku
- 3 łyżki wegańskiej śmietanki (np owsianej)
- spory kawałek pieczonej dyni
- spory kawałek kapusty pekińskiej
- olej sezamowy
- sok z limonki
- 5 brązowych pieczarek
- 2 średniej wielkości marchwie
- 80g kimchi
- 2 jajka
- kilka łyżek łuskanych nasion konopi
- sól i pieprz do smaku
sos:
- 4 łyżki pasty miso
- 3 łyżki oleju sezamowego
- 1 łyżeczka pasy chilli
- 1 łyżka słodkiego sosu sojowego (albo 1 łyżeczka miodu + 1 łyżeczka zwykłego sosu sojowego)
- sok z połowy limonki
- 1 łyżeczka octu ryżowego
- odrobina cukru trzcinowego
Przygotowanie
Ryż ugotować do miękkości w słonej wodzie. Szpinak lub jarmuż podsmażyć na patelni, dodać czosnek, spół pieprz i śmietankę, chwilę poddusić na mniejszym ogniu. Pieczarki pokroić w mniejsze kawałki, podsmażyć na patelni z odrobiną soli. Upieczoną dynię pokroić w mniejsze kawałki. Na patelnię ostrożnie wbić jajka i smażyć do momentu aż białko się zetnie na żółtko wciąż będzie płynne, lekko osolić. Marchew obrać i zetrzeć na tarce o dużych okach. Kapustę pekińską poszatkować, dodać odrobinę oleju sezamowego, soku z limonki i wymieszać.
Składniki na sos połączyć w małej miseczce i dokładnie wymieszać.
Na dnie dużej miski ułożyć ugotowany ryż, na nim układać po kolei dodatki odseparowane od siebie, na przykład: marchew, kimchi, dynię, szpinak, pieczarki, kapustę i na górze ułożyć jajko sadzone i posypujemy nasionami konopi. Sos serwować obok dania w małej miseczce. Przed zjedzeniem składniki łączymy z sosem i mieszamy dokładnie, aż wszystkie składniki się z nim połączą.
Smacznego 🙂